- Weź stary, skąd ja
mogłem wiedzieć, że to jest siostra Ramosa?! - jęczał Jese, gdy
wychodziliśmy z baru, gdzie zjedliśmy obiad.
- Bo ty zawsze
nieogarnięty jesteś - zaśmiałem się.
- Oj przestań. Jakby
przedstawiła się jako Ramos, skojarzyłbym - mruknął. - O
Carmelicie Ramos coś słyszałem, ale...
- A Sergio to jakie ma
drugie nazwisko? - przewróciłem oczami.
- Noo... Garcia? A to
spryciula, przedstawiła się skróconym imieniem i drugim
nazwiskiem!
- W porę i na czas -
zaśmiałem się i poklepałem go po plecach.
- Oj no dobra, nie
śmiej się ze mnie. Ja jej braciszka będę i tak mieć na oku. W
końcu Maya u niego mieszka... - zamyślił się.
- Pozdrów ją przy
okazji ode mnie - dodałem.
- Dzięki. Ja zmykam. Do zobaczenia - pomachał i wsiadł do swojego samochodu.
Zrobiłem to samo. Trening mieliśmy całkiem rano, więc
praktycznie cały dzień mam wolny. Co tu robić? Wrócić do
mieszkania?
Zatrzymałem samochód na
światłach. Nagle, tak dziwnie ogarnęły mnie myśli na temat Lity.
Ma swój charakterek, nie popuszcza i walczy o swoje. Można by rzec,
że jest rozpuszczoną smarkulą, ale ona to robi specjalnie. Jest
naprawdę piękną kobietą. Ma śliczny uśmiech i nawet polubiłem
te wszystkie sprzeczki z nią, wymiany ostrych zdań, po których nie
ma żadnych obraz... A nawet czasem normalnie można z nią
porozmawiać. Tak właśnie było wtedy w klubie gdy za dużo wypiła
czy rankiem przy śniadaniu. Myślę... Myślę, że coś ukrywa. Ma
jakąś tajemnice, której nie wyjawi prędko. Coś co ją załamało
i zraniło. Nadrabia to. Jest intrygującą osobą i to mnie
najbardziej do niej przyciąga. Isco, czy ty czasem nie myślisz za
dużo o tej dziewczynie? Achhh, nie ma to jak swój wewnętrzny
monolog, gdzie karcę siebie samego.
Westchnąłem i spojrzałem
na licznik przy czerwonym świetle... Ktoś na głowę upadły by
tyle trzymać na światłach! Spojrzałem na prawo... W samochodzie
siedział jakiś nadęty profesorek. Obczajka na lewo... Dziewczyna.
Brązowowłosa, ładna... Lita?! Zaśmiałem się głupi sam do
siebie. Odsunąłem szybę i rzuciłem eurocentówką w zasuniętą
szybę w jej samochodzie. Zerwała się i spojrzała w moją stronę.
Przewróciła oczami i nacisnęła guzik, by odsunąć szybę od
strony pasażera.
- Alarcon, jak miło -
mruknęła.
- Nawet nie wiesz jak
bardzo - odpowiedziałem. - Co słychać? - brnąłem.
- Nic ciekawego, więc
mam zamiar oddać się takiej przyjemności jakimi są zakupy. W
jednej galerii nic nie znalazłam, więc jadę do kolejnej -
poruszyła brwiami. - Alarcon?
- Słucham?
- Zielone - zaśmiała
się i ruszyła. Zakupy? Dobre i to zamiast siedzenia bezczynnie w
domu. Bez namysłu zjechałem na pas, po którym poruszała się
Lita. Za mną zabrzęczało echo klaksonów, ale co tam. Byłem już
na skrzyżowaniu i skręcałem za Ramos.
Spojrzałam we wsteczne
lusterko i zobaczyłam, że Isco jedzie za mną. Albo coś chce, albo
to zwykły zbieg okoliczności, że jedziemy w tym samym kierunku.
Skręciłam na zjazd do centrum handlowego, a Isco za mną. Zaśmiałam
się pod nosem, kręcąc głową. Znalazłam miejsce parkingowe i tam
zatrzymałam BMW. Wysiadłam i wtedy tuż obok parkował Isco.
- Śledzisz mnie? -
zapytałam, gdy wysiadł.
- Nie - zaśmiał się. -
Pomyślałem, że przy zakupach przydałaby ci się męska opinia -
powiedział.
- I masz zamiar mi
towarzyszyć? - drążyłam, zakładając ręce na piersi.
- A zgłaszasz sprzeciw? -
spojrzał na mnie z cwaniackim uśmieszkiem. - Zawsze możesz mnie
wykorzystać do noszenia toreb z zakupami.
- Wiesz, ten argument
nawet przechodzi - pokiwałam głową i po prostu ruszyłam obok
niego, w kierunku wejścia do budynku. Zerwał się i podbiegł do
mnie. Razem weszliśmy do środka, a on jak cień ciągle za mną
chodził. Gdy oglądałam jakieś ubrania, to on nagle stawał się
wielkim znawcą mody i zaczął doradzać. Przestawał, gdy to
zazwyczaj mroziłam go wzrokiem, ale to było po prostu zabawne.
- Mała przerwa? -
zapytałam, wskazując na stolik jednej z kawiarenek.
- Jasne, jak chcesz.
Zmęczyłaś się już? - zaśmiał się Isco.
- No proszę cię, jestem
kobietą, a kobiety nie męczą się na zakupach pośród tylu
sklepów z ubraniami. - zauważyłam.
- Dobra, niech będzie -
uśmiechnął się. - Pójdę zamówić. Co dla ciebie?
- Latte - odparłam i od
razu wsadziłam nos w swojego iPhona i odczytywałam wiadomości od
Alby, która od godziny zaspamiała mi skrzynkę wiadomościami, że
Jese się z nią umówił. Po chwili Isco wrócił do naszego stolika
z moją latte i swoją czarną kawą. - Twój kolega zazwyczaj po
przeleceniu laski z imprezy umawia się z nią później na randkę?
- zapytałam i upiłam łyk swojej kawy.
- Że Jese? Musiałaby mu
się serio podobać, a co?
- Bo umówił się z
Blondi - odparłam. - Z resztą ja sama jestem ciekawa jak długo
ona będzie się nim jeszcze jarać. Ona tak ma - wzruszyłam
ramionami.
- A może nóż, coś
pomiędzy nimi zaiskrzy - uśmiechał się Alarcon.
- Zaiskrzyć może podczas
gdy będzie się z nią pieprzył - rzuciłam.
- Ty byłaś kiedyś
zakochana? - zapytał nagle.
- Miłość jest
przereklamowana, uwierz - zaśmiałam się pod nosem. - Coś takiego
nie istnieje... To wszystko jest na pokaz, ja ci to mówię!
- Czyli byłaś -
wyszczerzył się. - Więc już wiem dlaczego jesteś taka wredna! To
przez tego faceta, tak? - miał minę jakby właśnie wygrał w
jakimś quizie na wiedzę.
- Myślałam, że by... -
zaczęłam, ale nagle na niego spojrzałam. - Odpierz się, Isco! Nie
będę ci się zwierzać! I nie, nie dlatego! - patrzyłam na niego
ze złością. - Po prostu to ja, a jak ci coś nie pasuje to ja cię
tu nie trzymam!
- Hej, hej... Carme,
spokojnie - lekko się wystraszył. - To może zmieńmy temat! -
zaproponował.
- I to chyba będzie
najlepsze wyjście - mruknęłam i znów upiłam łyk.
- No to może... O!
Wychowywałaś się w Valencii, prawda? Grałem tam przez kilka lat i
zastanawia mnie fakt, że nigdy nie mieliśmy okazji się spotkać.
- Bo ja nie byłam z tych
dziewczyn, które zaraz po lekcjach leciały pod stadion żeby
pojarać się trochę piłkarzami. Takim Villą na przykład -
wzruszyłam ramionami.
- A jaka byłaś? -
drążył, uśmiechając się.
- Ja miałam takie
towarzystwo, które raczej nie podobało się moim rodzicom -
odparłam. - Przed moimi osiemnastymi urodzinami matka wysłała mnie
do ciotki, do Mediolanu i skończyła się moja przygoda w Valencii.
Teraz jestem tu, by czasem pograć na nerwach starszemu
braciszkowi... - poruszyłam brwiami. - A teraz chodźmy. Naszła
mnie wielka ochota żeby kupić sobie sukienkę! - dopiłam kawę i
wstałam. - Idziesz, Alarcon czy zostajesz? - spojrzałam na niego, a
ten wstał. Razem udaliśmy się do najbliższego sklepu z
sukienkami. Tam wybrałam dwie i ruszyłam w kierunku przymierzalni.
Isco został przed nią, rozsiadł się na kanapie i na mnie czekał.
Ubrałam pierwszą, pomarańczową do połowy ud z szeroką górą.
Wyszłam w niej, by zaprezentować się piłkarzowi. A niech sobie
popatrzy, tyle jego...
- Ładnie! - wyszczerzył
się. - Pokaż się jeszcze w tej drugiej! - dodał, a ja wróciłam
do pomieszczenia. Przebrałam pomarańczową na prostą, dłuższą,
zieloną na cienkich ramiączkach. Musiałam przyznać, że bardziej
mi się podobała.
- I jak? - zapytałam,
wychodząc.
- Pytasz o sukienkę czy
siebie w sukience? - zauważyłam w jego oczach pewien błysk.
- Cokolwiek być nie
powiedział i tak ją chyba kupię - mruknęłam i wróciłam do
przymierzalni, nie czekając na jego dalszą wypowiedź. Zdjęłam ją
i pierwsze naciągnęłam na siebie swoje jeansy. Wzięłam swój top
w ręce i już chciałam go na siebie nałożyć, kiedy nagle ni z
tego, ni z owego, tuż za mną, w kabinie pojawił się Isco!
Odwróciłam się i już chciałam się na niego wydrzeć, kiedy
przyłożył mi dłoń do buzi, a swój palec przyłożył do ust na
znak, że mam być cicho. Po woli zsunął dłoń z moich ust, a ja
ciągle patrzyłam na niego wściekła. - Zwariowałeś? - szepnęłam.
- Wynoś się stąd! - szeptałam zdenerwowana i wtedy poczułam, że
dłoń którą przed chwilą mnie uciszał, wylądowała na mojej
talii i właśnie zdałam sobie sprawę, że stoję przed nim w samym
staniku! On dotyka mojej skóry i... I cholera, to było przyjemne!
- Moja była - mruknął,
a ja spojrzałam na niego pytająco. - Tam jest moja była i nie chcę
żeby mnie zobaczyła - mówił cicho, patrząc mi w oczy z prośbą
bym go nie wydała.
- Więc się ode mnie
odklej, Alarcon! - syknęłam, a ten słodko się uśmiechnął. - Co
się szczerzysz?!
- Bo fajnie wyglądasz jak
się złościsz - puścił do mnie oczko, a ja poczułam jak się
rumienię. Cholera, niech on spływa! Niech się nie przy... Zaczął
się niebezpiecznie przybliżać! - Ja cię zabiję, Alarcon! Ukręcę
ci głowę, później poćwiartuję i zakopię w parku pod drze... -
nie dokończyłam, bo poczułam jego ciepłe wargi na swoich ustach.
Ten kretyn mnie właśnie pocałował! Odepchnęłam go lekko od
siebie i szybko naciągnęłam swój top, patrząc na niego ze
złością.
- Nie waż się więcej
tego robić! - zabrałam swoją torbę, skórzaną kurtkę i zieloną
sukienkę, którą chciałam kupić. Wypadłam z kabiny i wtedy
nadziałam się na wzrok jednaj z ekspedientek, gdy to zaraz za mną
wyszedł stamtąd Isco! Niech sobie myśli co chce! Stanęłam przy
kasie i czekałam żeby kasjerka zapakowała sukienkę. - To było
zamierzone, żadnej byłej tu nie ma! - warknęłam na Isco, gdy
tylko pojawił się obok.
- Wybacz, ale nie
kłamałem, a poza tym nie mogłem się powstrzymać! - to wszystko
go bawiło... A gdy podawałam kartę kobiecie, ta na nas dziwnie
zerkała. Idealnie! Pogrążał nie tylko siebie, ale i też mnie!
- Spadaj na drzewo,
Francisco! - mruknęłam i wbiłam kod PIN do karty.
- Isco! - wtedy
usłyszeliśmy jakiś piskliwy głos, a za nami pojawiła się nawet
ładna szatynka. Chłopak odwrócił się lekko przerażony, a ja
zabrałam torbę i po prostu wyszłam, zostawiając go z nią. Niech
sobie radzi sam...
***
W końcu piątek, piąteczek, piątunio ♥ Ten tydzień w szkole był męczący i na szczęście się skończył :)