piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 2

  Zbudziło mnie nieznośne i uporczywe dobijanie się do moich drzwi. Nudzi się komuś czy co? Nie otwieram to śpię albo mnie nie ma! Cała nakryłam się kołdrą. Niech się dzieje co chce, ja śpię, bo mam kaca i boli mnie głowa. Pukanie umilkło, więc odetchnęłam i spokojnie zamknęłam oczy. Bzzzzz. Bzzzzz. Boruczało na szafce. Jęknęłam i z furią sięgnęłam po telefon. Jeżeli to Alba, to ją...  
   - Sergio? - zdziwiłam się. - Słucham? - odebrałam. 
   - Wiem, że jesteś w mieszkaniu, więc otwórz. - powiedział. 
   - Mam nadzieję, że to coś ważnego. - mruknęłam, odkładając telefon i powoli zwlekając się z łóżka. W dresach, w których spałam, podreptałam do drzwi i przekręciłam zamek. Od razu drzwi się otworzyły i do mieszkania wszedł mój starszy brat. Weszłam do kuchni, wyjmując dwie szklanki i butelkę zimnej wody. Rozlałam ją i jedną szklankę postawiłam przed Sergio, który usadowił się przy wysepce. 
   - Nieźle wczoraj zabalowałaś, widać. - zauważył, gdy praktycznie jednym chłystem wypiłam całą zawartość szklanki. 
   - Nie zaprzeczę, ale to chyba nie po to tutaj przyszedłeś. - warknęłam, nalewając sobie wody do szklanki. 
   - Masz rację, nie po to. - westchnął. - Lita, ja zostanę ojcem. - dodał, a ja prawie nie zakrztusiłam się pitym płynem.
   - Co?! - zakaszlałam. - Sergio, braciszku, wiesz, że już w 1350 roku Egipcjanie używali czegoś takiego jak kondom, co prawda w celu ozdobnym, ale już wtedy istniało. Potem mój drogi, powstały latexy, ale to powinieneś już wiedzieć. - mówiłam. - Kupujesz w sklepie lub aptece, zazwyczaj masz przy sobie na imprezach, a później gdy nadarzy się okazja, to zakładasz...
   - Okay, dobra, zrozumiałem. - przewrócił oczami. - Ale czy ty zawsze musisz być taka... Aż za szczera?! I wredna!
   - Wybacz. - usiadłam obok niego, zmieniając ton. - Co to za laska? Znam ją? - pokręcił głową.
   - Kilka miesięcy temu, na jednej z imprez wpadła mi w oko właśnie ona. Spiliśmy się i potem wylądowaliśmy w moim mieszkaniu, w moim łóżku. Później jej w ogólnie nie widziałem, aż do wczorajszego wieczoru, gdy do mnie przyszła i powiedziała, że jest ze mną w ciąży. 
   - Może łże? - zapytałam, tępo wpatrując się w jasny blat wysepki. Wiedziałam, że w tym momencie zmierzył mnie wzrokiem. - No wiesz, w końcu nie jedna laska oddałaby wszystko, by przespać się z takim Sergio Ramosem i potem naciągnąć go na dziecko. 
   - Ona taka nie jest. 
   - Skąd wiesz? Przecież praktycznie jej nie znasz. - upiłam kolejny łyk wody. 
   - Nie wydaje się taka. 
   - Kotku, niektórym facetom wydaje się, że jestem prima baleriną, ale to tylko złudzenie. - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. - Co chcesz z nią zrobić? 
   - Zaproponowałem, żeby ze mną zamieszkała. - powiedział, a ja znów prawie się nie zakrztusiłam. 
   - Ty weź ostrzegaj, jak wiesz, że będziesz walił takimi tekstami. Zaraz utopię się w tej szklance wody. Tak właściwie... Zwariowałeś?! - pisnęłam. - Nie obejrzysz się, a wyniesie ci wszystko z mieszania, zostawiając cię w samych bokserkach, zobaczysz. 
   - Przestań. Czuję się za nią odpowiedzialny, bo w końcu to też moje dziecko. 
   - Duży jesteś - wstałam i poklepałam go po ramieniu. - To twoje życie, Ramos. Rozgość się, a ja pójdę pod prysznic żeby w końcu się obudzić. - minęłam go i weszłam do łazienki. 
    Po odświeżeniu się, w końcu poczułam się normalnie. Jeszcze gorąca kawa i jestem w stu procentach postawiona na nogi. Otworzyłam powoli drzwi od łazienki, wycierając włosy ręcznikiem. Usłyszałam głos brata. Rozmawiał z kimś przez telefon. 
   - Tu Sergio... Jak się czujesz?... W porządku... Dzwonię, bo chcę ci powiedzieć, że nadal podtrzymuję swoją propozycję, byś zamieszkała ze mną... To mój obowiązek... Nie zostawię cię z tym samą... 
 Podsłuchując tą rozmowę brata, stwierdzam, że do jasnej cholery, on faktycznie przejął się tym, że laska naciągnęła go na brzuch! Może i mówią o mnie, że jestem bez serca i w ogóle bez uczuć, ale to w końcu mój brat i się o niego troszczę. Chyba jedynie moje rodzeństwo wierzy w to, że gdzieś tam mam tą pompkę do tlenu i krwi, która jest znakiem miłości i innych uczuć, które już dawno są przereklamowane.
 Wyszłam z łazienki, owinięta ręcznikiem, przemykając przez krótki korytarz by dostać się do swojego pokoju. Ubrałam bieliznę, cienkie, dresowe spodnie i biały top na ramiączkach. Wróciłam do kuchni, gdzie mój brat właśnie rozłączał połączenie. 
   - I jak tam ta twoja ciężarówka? - zapytałam, stając przed otwartą lodówką.
   - Umówiłem się z nią na jutro, bo dziś w południe mam trening, a później jadę po rodziców na lotnisko. - mówił, a ja spojrzałam na niego pytająco. - Dziś wracają po swoim weekendzie w Paryżu. Nie wiedziałaś? 
   - Faktycznie. Mama coś mi wspominała, że chcą polecieć z ojcem. 
   - Więc dziś przylatują do Madrytu, a jutro mają lot do Valencii. Przenocują u mnie, więc nie planuj nic na wieczór. Pewnie będą chcieli żebyś przyszła. 
   - Spoko. - wzruszyłam ramionami. - Powiesz im?
   - Na razie chyba nie. Sam muszę się z tym oswoić.
   - Jadłeś coś czy zjesz ze mną? - zapytałam, wyjmując z lodówki paczkę z jajkami. 
   - Skuszę się. - uśmiechnął się. 

  Wieczorem faktycznie wybrałam się do mieszkania Sergio, gdzie byli już rodzice. Na miejscu wysłuchiwałam opowieści z weekendu spędzonego w stolicy Francji. Dostałam też od mamy flakonik drogich i eleganckich perfum. Jak się okazało, miała przy sobie sześć flakoników, trzy damskie i trzy męskie. Jeden podarowała Sergio, drugi mi, a resztę zabiera ze sobą do domu, dla siebie, ojca, Miriam i René. Zaczęła pokazywać mi sukienki i bluzki, które tam zakupiła. Po prostu siedziałam obok, wysłuchując historii, z głową podpartą na łokciu. 
 Gdy z Sergio już wszystko usłyszeliśmy, rodzice zaczęli pokazywać nam zdjęcia. Czyli kolejna godzina spędzona na nudach. Chociaż na niektórych zdjęciach, zostawali uchwyceni całkiem interesujący, przypadkowi mężczyźni, więc było na kim zawiesić swój wzrok. 
 Później zasiedliśmy we czwórkę przed telewizorem. Natrafiliśmy na jakiś dosłowny dramat. Siedziałam, prawie śpiąc. Dwudziestolatka, wychowana w domu dziecka, zachodzi w przypadkową ciążę. Przyjaciółka obchodzi się z nią jak z jajem, aż w końcu dziewczyna sama z siebie dostaje bóli i dostaje się do szpitala. Poroniła. 
 W momencie, gdy mężczyzna w białym kitlu mówi bohaterce, że straciła ciążę, wstałam i wzięłam ze swojej torebki papierosa i zapalniczkę. Wyszłam na balkon i przykucnęłam przy ścianie. Odpaliłam go i zaciągnęłam się. Nie palę nałogowo. Tylko czasem, gdy mam jakiś ważny dylemat, naprawdę coś mnie wkurzy lub... Ta sytuacja była inna. Drugą dłonią podparłam czoło i znów zaciągnęłam się dymem. Ktoś wyszedł za mną. Mama. Przykucnęła obok i położyła dłoń na moim ramieniu. 
   - Skarbie... - zaczęła.
   - Nie mamo, nic nie mów. - odwróciłam głowę w drugą stronę. Nie. Nie po to by uronić łzę. Po prostu już tego nie potrafiłam. Ostatni raz płakałam po wyjściu ze szpitala. Powiedziałam sobie, że już nigdy więcej. Z żadnego powodu. Żadnego. Nie uroniłam łzy przez mężczyznę, bo zapewne to oni płakali po tym, jak ich czasem traktowałam w Mediolanie. To właśnie po tym wydarzeniu stałam się zimna i oschła. Podobało mi się to. Stałam się panią swojego życia. Mogłam wszystko. To co chciałam - dostawałam, kogo chciałam - miałam. Mój świat i moje życie. Swoimi własnymi kredkami, kolorowałam go jak tylko chciałam, a ołówkiem dorysowywałam osoby, które w nim akceptowałam. Przytuliła mnie, a ja zgasiłam papierosa. Ciężko westchnęłam i podniosłam się. 
   - Wróćmy do środka. - powiedziała cicho mama. 
   - Sergio, możesz zamówić mi taksówkę? - zwróciłam się do brata. 
   - Zbierasz się już? - zapytał. 
   - Jestem już trochę zmęczona. - przewiesiłam swoja torbę przez ramię. 
   - Czekaj. - powiedział i zniknął za drzwiami swojej sypialni. Po chwilce wrócił, ale trzymając coś w dłoni. - I tak nim nie jeżdżę, a może ci się przydać. 
   - Dajesz mi swoje BMW?! - otworzyłam szeroko oczy, spoglądając na znaczek na kluczykach. 
   - Uznajmy, że ci go na razie pożyczam, okay? - zaśmiał się. - Ja i tak ciągle używam Audi, a ten stoi i tylko się kurzy w garażu. 
   - Dzięki brat. - ucałowałam go w policzek. - Dobranoc. - zawołałam do rodziców i wyszłam z mieszkania brata. Zeszłam na podziemny parking i odnalazłam drugi samochód brata. Wsiadłam do niego i przekręciłam kluczyk w stacyjce. Silnik zaryczał od razu. - No, to, to ja lubię. - mruknęłam z uśmieszkiem i ruszyłam.

   ***
   Pod ostatnim rozdziałem dostałam dobrą i cenną radę co do zapisywania dialogów, ale to opowiadanie mam już w całości napisane i tylko udostępniam. Nie bardzo mam czas na szukanie i zmienianie wszystkiego, ale dziękuję :) 
Nowe rozdziały również na:
i

7 komentarzy:

  1. Jakaś cizia chce naciągnąć Sergio na brzucha -.- Niech się nie da bo przeczuwam kłamstwo ! Ale podarował Licie auto to mu wybaczam xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Lita przeżyła koszmar! A Sergio będzie tatusiem!
    Awww! :**
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta historia jest taka wciągająca czekam kolejny rozdział !

    OdpowiedzUsuń
  4. Sergio tatusiem, really? Lita, biedna, ah... tak bardzo jej współczuję. Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem ciekawa na ile prawdomówna jest ta dziewczyna, z którą przespał się Sergio. Obstawiam, że to jest oszustka. Teksty Lisy powalają! Ona jest bezbłędna! Na serio potrafi dowalić. Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  6. zobaczymy czy Sergio okaże się łatwy XD
    czekam^^

    OdpowiedzUsuń
  7. No, no, dobry brat z tego Ramosika :D
    Biedna, stała się taka okropna przez stratę dziecka.. :(
    Ale może komuś uda się ją odmienić :)

    OdpowiedzUsuń