czwartek, 6 marca 2014

Rozdział 3

  To ja zmajstrowałam dzieciaka, to ja spraszam sobie nieznajomą dziewczynę z brzuchem do mieszkania i myślę, że będzie wspaniale? Nie, nie ja. To mój braciszek. Na co on liczył? Jakiś gość podobno odebrał jej telefon. Wczoraj przyszedł i mi się żalił. Szczerze? Jakoś mnie to nie zdziwiło. Widać, że ta laska jest sprytna. Owinie sobie takiego Ramosa wokół palca, mówiąc mu, że dziecko jest jego i na boku będzie miała faceta. Czemu nie? Wygodnie. Oczywiście szkoda mi Sergio, ale to jego życie. Niech robi z nim co mu się żywnie podoba. A ja? Ja w tym momencie mam ochotę iść na imprezę. Tak! Iść na imprezę i odreagować... Alba! Gdzie do jasnej cholery jest Alba? Siedzi tu jak jest niepotrzebna, a tak to...
Siedziałam przy barze i bawiłam się słomką, zatopioną w moim drinku. Kończyłam już go. Gdzie jest Blondi? Nudzę się tu sama.
   - Jestem! - pojawiła się jak na zawołanie. - Przepraszam, że tak długo, ale po drodze spotkałam kumpelę ze szkoły i się zagadałyśmy. - wyszczerzyła się.
   - Miło. - mruknęłam.
   - Ty wiesz kogo ja zauważyłam, gdy tu wchodziłam?! - pisnęła uradowana.
   - Księżniczkę Monako?
   - Niee! No coś ty?! Spójrz tam, patrzą się tu! - wskazała w stronę, gdzie ludzie podpierali ścianę. Rozpoznałam dwójkę. Rodriguez i Alarcon. Pierwszy patrzył się tu jak jakieś wygłodniałe zwierze, a drugi się głupkowato uśmiechał, na dodatek z taką pogardą. No cóż... Wtedy też jest nawet pociągający. - To co, mam iść dalej bajerować Isco? - zaczęła poprawiać swoje włosy.
   - Nie, dziś nie... - uśmiechnęłam się chytrze do niej. - Zajmiesz się Jese. - poruszyłam brwiami.
   - Ale jak to? - zapytała już z mniejszym entuzjazmem. - Mówiłaś...
   - Dużo rzeczy mówiłam. - przewróciłam oczami na znak, że ma już do niego iść.
   - A ty co będziesz robić? - zapytała.
   - Ponudzę się. - bez zająknienia wstała i pomaszerowała w ich stronę. Po chwili już stała pomiędzy piłkarzami i zalotnie uśmiechała się do Jese. Zaśmiałam się pod nosem i z powrotem zajęłam się swoim drinkiem. Teraz chwilka... Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden...
   - Sprawia ci to przyjemność, że ona tańczy tak jak jej zagrasz? - usłyszałam obok siebie. Na to liczyłam, że tu przyjdzie.
   - Jaka niespodzianka, Isco. - uśmiechnęłam się do niego. - Wiesz, może trochę tak. - zaśmiałam się. - Czasem mi się nudzi, więc lubię sobie znaleźć zabawkę.
   - Wiesz, współczuję ci...
   - Mi? - zdziwiłam się. - Dlaczego akurat mi i czego mi współczujesz?
   - Twojego podłego charakteru.
   - Oj przestań pieprzyć, Alarcon. - przewróciłam oczami. Dj postanowił zmienić piosenkę i z głośnika popłynął remix, który lubię. Jednym łykiem dokończyłam swojego drinka. - Uwielbiam ten kawałek. Chodź zatańczyć. - wstałam i bez czekana na jego reakcję, pociągnęłam go za sobą na parkiet. 
   - Co ty kombinujesz Ramos, co? - zaśmiał się idąc za mną. 
   - A co ja mogę kombinować? - udałam niewinątko i puściłam do niego oczko, zaczynając bujać się w rytm muzyki.

  Obudziłam się i uniosłam głowę do góry, ale szybką ją opuściłam z powrotem na poduszkę. Jęknęłam, gdy poczułam ten okropny i dobrze mi już znany ból głowy. Lekko podniosłam powieki. Poduszka? Biała pościel? Beżowe ściany? Gdzie-ja-jestem?! Jak-się-tu-znalazłam?! Wczoraj! Co było wczoraj? Był Isco. Taniec... Potem wiem, że wróciliśmy do baru i zamówiliśmy kolejne drinki. Rozmawialiśmy. Co prawda, bez wrednych powiedzonek z obu stron się nie obeszło, ale całkiem w porządku prowadzi się z nim konwersacje. Można by rzec, że odnajdujemy się wspólnie w każdym temacie. Okay! Stwierdzam drugie podejście. Głowę po woli unoszę do góry i odkręcam lekko. Stop. Moje oczy widzą samego pana Alarcona we własnej osobie, opartego o framugę drzwi do pokoju, a na jego twarzy widniał głupkowaty i trochę wredny uśmieszek.
   - Masz tabletkę i wodę. - wskazał na szafkę nocną, stojącą obok łóżka. Wysunęłam się i wtedy zauważyłam, że jestem tylko w samej swojej bieliźnie. Otworzyłam szeroko oczy i nasunęłam na siebie kołdrę. - Alarcon, gdzie jest moja sukienka i dlaczego...
   - Sama ją z siebie zrzuciłaś. - kiwną głową i palcem wskazał na czarny materiał, leżący na podłodze, który jeszcze wczoraj miałam na sobie. 
   - Co proszę? - prawie zakrztusiłam się, popijając tabletkę wodą. 
   - To może w skrócie? - zaproponował i westchnął. - Za dużo wypiłaś, a z racji, że Jese urwał się gdzieś z twoją przyjaciółką, więc nie mogłem cię tam tak pozostawić na pastwę losu. Nie wiedziałam gdzie cię odstawić, więc trafiłaś do mnie. Gdy wprowadziłem cię do pokoju, powiedziałaś, że jest ci gorąco i masz ochotę popływać. - zaśmiał się. - Ledwo trzymałaś się na nogach, więc pomogłem ci miękko wylądować na łóżku. 
   - I nic...? - nadal patrzyłam na niego pytająco. 
   - Prócz buziaka w czoło na dobranoc, nic. 
   - Buziak w czoło na dobranoc? - zakpiłam. - Człowieku, miałeś na talerzu pijaną, bezbronną i napaloną dziewczynę i nic?! Co z ciebie za facet? 
   - Najwyraźniej taki, który szanuje kobiety?
   - Nie filozofuj Alarcon, okay? Ja jestem ciekawa gdzie Alba szlajała się z Jese. 
   - Tego gdzie łazili to nie wiem, ale znając Rodrugueza to wycieczkę zakończyli na sypialni w jego mieszkaniu. - zaśmiał się pod nosem. 
   - Choć tyle dla niej... - mruknęłam. 
   - Ale Rodriguez jest też z tego znany, że gdy tylko panna otworzy oczy, wyprasza ją za drzwi, a ty się ciesz, bo masz lepiej. 
   - W sensie? - popatrzyłam pytająco na napastnika.
   - Nie wystawię cię za drzwi, a zaproszę na śniadanie. Ubierz się i chodź. - kiwnął głową i wyszedł z pokoju.
   Wyszłam za nim, ale wcześniej stanęłam przed jego szafą i wyjęłam jasnoniebieski T-shirt. Gdy mnie zobaczył, najpierw pokręcił głową, a później dodał, że zapomniał powiedzieć o tym bym się rozgościła, ale sama dobrze sobie to uświadomiłam. 
 Lubię drażnić ludzi, ale jeszcze bardziej lubię gdy moje nozdrza drażni zapach męskich perfum, na przykład takich których używa Isco. 
  Wróciłam do swojego mieszkania, wzięłam prysznic i się przebrałam. Posiedziałam chwilę przed telewizorem, przeglądnęłam internet i stwierdziłam, że nie mam co robić. Muszę się jakoś rozerwać. Może pójdę pograć bratu ma nerwach? To chyba najlepsze ze wszystkich możliwych rozwiązań. 
Tak więc wsiadłam do samochodu i obrałam kierunek na apartamentowiec mego kochanego, starszego braciszka. Zaparkowałam w podziemnym parkingu i weszłam do windy, która zawiozła mnie na wybrane piętro. Stanęłam przy drzwiach, prowadzących do mieszkania Sergio i nacisnęłam na dzwonek. A z resztą na cholerę ja to robię?! Nacisnęłam na klamkę i jak huragan weszłam do środka. W korytarzu o mało co nie potknęłam się o jakąś walizkę, a gdy weszłam do dużego pokoju, dosłownie mnie zamurowało. 
   - Lita? - usłyszałam. On też był nieźle zaskoczony. 
   - Hej Lita. - z łazienki wyszedł Sergio. Spojrzałam wymownie na niego. 
   - Co do jasnej cholery, w twoim mieszkaniu robi Jese?! - otworzyłam szeroko oczy.
   - A to takie dziwne? - zdziwił się mój brat. - Gramy razem w klubie, jesteśmy kolegami, a poza tym Maya okazała się jego kuzynką. - mówił spokojnie. Aha! Czyli ta jego larwa to niejaka Maya?!
   - Fajnie! - zawołałam. - Więc gdzie ją macie? - najpierw spojrzałam na Sergio, a później na skrzydłowego. 
   - Wyszła do sklepu, ale... - zaciął się młodszy Hiszpan, ciągle na mnie patrząc. 
   - Ale co? - mruknęłam. - Alarcon ci jeszcze nie doniósł, że jestem siostrą Sergio? - spojrzałam na niego z politowaniem, a on pokręcił głową. 
   - Widzę, że nie muszę was sobie już przedstawiać, bo się znacie, chociaż nie wiem skąd. I nie wiem też skąd znasz się z Isco - spojrzał na mnie. - I chyba wolę nie wiedzieć, znając ciebie... - westchnął.
   - No i nie pytaj... Radzę sobie sama, bo zanim byś mnie z nimi zapoznał sam... - machnęłam ręką. - Chyba jednak będę się już zmywać. - dodałam. 
   - Nie zaczekasz na Mayę? - zapytał Ramos. 
   - Jakoś mi się odechciało. Znając życie, będę miała ją jeszcze okazję poznać, a teraz żegnam się panowie - pomachałam im i odwróciłam się na pięcie.  Miło... Mój braciszek chce się związać z kuzynką... Jak to ja go określiłam za pierwszym razem? Goryl! Czyli chce się zaopiekować kuzynką goryla... Yhmmm. Martwię się o niego, bo nie wiem co z tego wyjdzie...
 Co zrobić żeby się odstresować? Pójść na zakupy. Tak, więc prosto z mieszkania Sergio pojechałam do ogromnego centrum handlowego.

***
Tak, powtarzam, uwielbiam wredną Litę!
I ładnie proszę o komentarze ^^ 

6 komentarzy:

  1. Isco! :D Rozdział bardzo mi się podoba :) Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też kocham wredną Litę! *.*
    Isco jest taki uroczy!!! Awwww<3
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, uwielbiam Litę w takim takim wydaniu, ale mam nadzieję, że coś zmieni się już niedługo na lepsze. Iscoooo <3 Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojć, przepraszam,że przespałam tyle rozdziałów. Lita jest niesamowita, takiej pyskatej laki jeszcze nie widziałam. Sergio zachowuje się natomiast bardzo dziwnie nie pytając o nic zaprasza laskę do swojego domu! A jak to nie jego dziecko?!!! Czek na kolejny i informuj mnie nadal :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale fajne to zdjęcie *....*
    A no ja też lubię wredną Litę :D
    No i Maya, ja wiedziałam, że to będzie ona ;p
    Zrobiłaś z Jese przygłupa, no wiesz ! :D
    Isco, Ramos - moje przystojniaki kochane <3

    OdpowiedzUsuń
  6. O tak! To się nazywa prawdziwy podły charakter! Lita jest niemożliwa. Jednak zaskoczył mnie Isco. Zachował się na serio cudownie zabierając pijaną siostrę Ramosa do siebie. Gdyby nie on to pewnie, by gorzej skończyła. Sytuacja komplikuje się. Maya to kuzynka Jese, którego Lita okłamała. Jak ja ją uwielbiam! Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń