piątek, 21 marca 2014

Rozdział 5

  Był wczesny wieczór, ale czułam się zmęczona. Wyłączyłam telewizor i odstawiłam kubek po herbacie do zlewu i kierując się do łazienki, zdjęłam gumkę z włosów, rozpuszczając je i rzuciłam nią na komodę. W pomieszczeniu pozbyłam się ubrań i bielizny, miałam właśnie wchodzić do kabiny prysznicowej kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Takie idealne wprost wyczucie czasu zawsze miały dwie osoby, mój ukochany braciszek i Alba! Owinęłam się szczelnie ręcznikiem i wyszłam do korytarza, otwierając drzwi, wcześniej nie spoglądając w wizjer, co było błędem, bo jak się okazało, w progu stał sobie wyszczerzony Alarcon! 
   - Spodziewałem się miłego powitania, ale że aż tak? - zaśmiał się i poruszył brwiami, po czym tak po prostu przeszedł obok mnie i władował mi się do mieszkania. Potrząsnęłam głową i trzymając ręcznik, poszłam za nim. Piłkarz rozsiadł się na krześle przy wysepce, tak jakby co najmniej był u siebie! 
   - Przepraszam bardzo, co ty tutaj robisz? - zawołałam zdenerwowała. - I skąd masz mój adres?! 
   - Primo; tak, jest za co przepraszać, bo zostawiłaś mnie na pastwę losu z moją byłą... Secundo; siedzę, a tetrio... Mam go od Jese, a on od Alby i to by było na tyle - mówił. 
   - Emmm, super... A teraz wyjdź! 
   - Widzę, że milutka jesteś dla swoich gości. 
   - Tak, szczególnie tych nieproszonych! - zawołałam z ironią. - A teraz żegnam, Alarcon. - wymachiwałam jedną ręką. 
   - Nigdzie się nie wybieram - pokręcił głową, a ja w tym momencie myślałam, że wybuchnę. Podeszłam bliżej, chciałam zrobić cokolwiek, a najlepiej pociągnąć do wyjścia, a ten uśmiechnął się cwaniacko i położył dłoń na mojej tali, przysuwając mnie do siebie, tak że cała do niego przylegałam. Moja twarz była przy jego, a zapach perfum przyjemnie podrażniał moje nozdrza. Automatycznie spojrzałam w jego duże, brązowe oczy i przełknęłam głośno ślinę, a on zaczął się uśmiechać pod nosem. 
   - Isco, wyjdź! - szepnęłam i wtedy poczułam jak przesuwa palcami wzdłuż mojego kręgosłupa, a ja cała zadrżałam. Cholera, Lita! Co się dzieje? Zawsze to ty doprowadzałaś facetów do takiego stanu, bawiłaś się nimi i później odsyłałaś z kwitkiem! 
   - Na pewno chcesz żebym sobie teraz poszedł? - zamruczał, a ja poczułam jego oddech na swoim policzku, co całkowicie mnie sparaliżowało. Teraz jego dłoń powędrowała na moje udo, za co w normalnej sytuacji zostałby spoliczkowany, ale teraz jakaś siła mnie powstrzymywała. - Miałaś chyba zamiar wziąć prysznic, prawda? - szepnął mi wprost do ucha i delikatnie przygryzł jego płatek. 
   - Tak, masz rację - wydusiłam z siebie.
   - A może... - szepnął i odgarnął kosmyki włosów z mojego policzka. - Potrzebowałabyś kogoś, kto mógłby pomóc ci umyć plecy? - zaproponował i delikatnie musnął moje wargi, nie czekając na moją odpowiedź. Wstał, a ja automatycznie wsunęłam dłonie pod jego T-shirt, podciągając go ku górze. Po chwili już go nie miał, a ja zaczęłam szybciej oddychać, gdy poczułam ciepło jego skóry. Odchyliłam lekko głowę, a on zaczął całować moją szyję. Zrobiłam kilka małych kroków w tył, zatrzymując się przy drzwiach do łazienki, a Isco był tuż przy mnie. W pewnym momencie otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę co ja robię, że to nie powinno tak wyglądać... Weszłam do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi, zostawiając tam zdezorientowanego Isco. Oparłam się o nie plecami. Chciałam uspokoić swój oddech, ale w głowie miałam ciągle obraz Alarcona bez koszulki. 
   - Pieprzyć to! - mruknęłam sama do siebie i szybko otworzyłam drzwi, zobaczyłam tam nadal stojącego piłkarza. Patrzył na mnie tymi swoimi dużymi oczami, a ja uwiesiłam się mu na szyi i wpiłam w usta, co go raczej w tym momencie zaskoczyło. Zaciągnęłam go za sobą w głąb łazienki i tam moje ręce powędrowały do zapięcia paska u jego spodni. Sam, szybko się ich pozbył razem z bokserkami. Jego dłoń zatoczyła błędne koło po moich plechach i wylądowała na moim udzie, po woli przesuwając się ku górze, odsłaniając ręcznik, którym byłam owinięta. Zsunął się sam, a ja zostałam przed Alarconem nagusieńka. - Podobno chciałeś mi pomóc umyć plecy? - wspięłam się na palcach i mruknęłam mu do ucha, przygryzając dolną wargę. Odwróciłam się do niego i ruszyłam do kabiny prysznicowej, nie zasuwając ją za sobą. Odkręciłam kurek z ciepłą wodą i za chwilę poczułam jak woda spływa po mnie, ale i poczułam dłonie Isco na swoich biodrach i jego ciepłe usta na swoim karku. 
   - Sergio cię zabije - zaśmiałam się cicho. 
   - Niekoniecznie. Lubi mnie - zamruczał mi się do ucha i mocno do mnie przyległ. 

  Otworzyłam oczy i od razu poczułam coś dziwnego. Kac moralny? To, że wczoraj poszłam z Isco na całość, najpierw pod prysznicem, a później jeszcze w łóżku, na pewno nie było czymś normalnym! Obudziłam się przytulona do niego, więc odsunęłam się bardzo delikatnie, by go nie zbudzić. Zawsze, jeżeli już lądowałam z facetem w łóżku, uciekałam bez żadnego słowa i nigdy już go nie widziałam, ale tak samo było zanim się z nim przestałam. Isco znałam! Rozpraszał mnie, irytował, ale i intrygował, co nie powinien! Podobał mi się, a ja obiecałam sobie samej, że już się nie zwiążę, nie zakocham... Trzeba było to wszystko jakoś przykrócić... Ubrałam dresy i zabrałam portfel i telefon ze słuchawkami oraz klucze. Wzięłam kartkę, długopis i zapasowy komplet kluczy. 
 "Zostaw klucze w skrzynce na listy" - taką wiadomość mu zostawiłam na szafce nocnej. Krótko, zwięźle i na temat. Tylko niech sobie czegoś nie pomyśli... 
 Wyszłam biegać, a wrócę dopiero gdy się stąd zmyje... Jakoś nigdy nie lubiłam rano mieć konfrontacji z facetem, z którym spędziłam noc. Choć musiałam z bólem przyznać, że Isco był całkiem dobry w te klocki... 
 Biegałam, a później zakwaterowałam się w kawiarence, z której miałam idealny widoczek na wyjście z mojej klatki. Dzwonił na mój telefon, a ja ignorowałam, śmiejąc się pod nosem i popijając poranną kawę. W końcu wyszedł jakąś godzinę przed rozpoczęciem treningu Realu. Wkurzał mnie fakt, że tyle na mnie czekał! Gdy już wsiadł w swój samochód i odjechał, z triumfalnym uśmiechem wróciłam do domu. Zajrzałam do skrzynki, ale nie było tam kluczy. Wbiegłam po schodach pod mieszkanie, które było zamknięte... Kretyn zabrał moje klucze! Debil! Idiota! Dupek! Co on sobie wyobraża?! 

 Było popołudnie, a do mojego mieszkanka zawitał uśmiechnięty Sergio. Najpierw mówił o klubie, kolejnych akcjach w szatni, a nawet wspomniał coś o Isco, ale ja udawałam, że wtedy nie słyszę. 
   - A i może wpadłabyś kiedyś, co? Poznałabyś w końcu Mayę... - powiedział w pewnym momencie, a ja przewróciłam oczami. 
   - Ja na serio jakoś nie czuję potrzeby jej poznawania... - mruknęłam.
   - Czemu taka jesteś? - westchnął. - Maya nie jest taka jak mówiłaś... Ona mi się już wtedy podobała i odkąd ze mną mieszka, wiem że nie jest mi obojętna. Zrozum to, Lita. 
   - No to tym bardziej jakoś nie jestem zainteresowana odwiedzinami w gniazdku gołąbeczków - zaśmiałam się. 
   - Carmelita! - huknął. - Gdzie się podziała moja siostra? Co w ciebie wstąpiło, co? 
   - Zagubiła się gdzieś w Mediolanie - warknęłam. - I tak mi dobrze. 
   - Fakt, Mediolan cię bardzo zmienił - pokiwał głową. - W Valencii nie miałaś ciekawego towarzystwa, ale przynajmniej interesowałaś się rodziną i nie byłaś egoistką. 
   - Bywa Sergio, bywa - zaśmiałam się ironicznie i upiłam trochę soku ze swojej szklanki. - Wracaj do mieszkanka, gdzie czeka na ciebie twoja wymarzona kobieta, która urodzi ci pomarszczonego i rozwrzeszczanego bobaska... Mnie w to nie mieszaj, dobrze? 
   - I chyba tak zrobię, wiesz? - powiedział i wstał, kierując się do wyjścia.
   - I super - szepnęłam do siebie. Byłam wkurzona... To nie rak miał wyglądać mój powrót do Hiszpanii! Miałam tu sobie beztrosko żyć, bawić się i na nic nie zwracać uwagi, a tymczasem słucham żali Lobo i na dodatek nawinął się taki ktoś jak Isco! Nie chciałam tu być, miałam dosyć! We Włoszech było lepiej! Tam byłam panią swojego życia i nikt mi nic nie dyktował! Zerwałam się i ruszyłam do sypialni, wyciągając z szafy swoją walizkę. Zaczęłam wpakowywać byle jak do niej swoje rzeczy. 
   - Siostra, ja nie chcę się z tobą kłócić! - usłyszałam głos obrońcy, który pojawił się w progu pokoju. - A co ty robisz? - zdziwił się. 
   - Nie widać? Pakuję się - odpowiedziałam głośno. 
   - Dlaczego? Gdzie? 
   - Bo mi się znudziło w Madrycie! Wracam do Mediolanu! 
   - Przecież dopiero przyjechałaś. 
   - Ale to nie jest argument, przez który miałabym zostać - prychnęłam. - Sergio, wracaj do siebie! 
   - Lita, jesteś moją siostrą. - mówił po woli. - Chcę ci pomóc. 
   - Ale nie potrzebuję pomocy, braciszku. Daję radę. - rozłożyłam ramiona. - Po prostu dajcie mi żyć po mojemu, dobrze? - podeszłam do niego i przytuliłam mocno. - Kocham ciebie, kocham nasze rodzeństwo i rodziców. Po prostu muszę sobie coś ułożyć, dobrze? I wrócę. 
   - Obiecujesz? 
   - Tak Sergio, obiecuję - pocałowałam go w policzek. - Wracaj do swojej Mayi, a ja odezwę się jak wyląduję na miejscu. - zapewniłam. Brat pomógł mi się spakować, chociaż próbował mnie jeszcze zatrzymać, ale mnie już nie dało się powstrzymać. Wyszedł, a ja wzięłam telefon i wykręciłam numer do Alby. 
   - Zarezerwuj mi bilet na najbliższy lot do Mediolanu, najlepiej jeszcze dziś - powiedziałam i rozłączyłam się. Wyszłam na balkon i odpaliłam jednego papierosa. Potrzebowałam spokoju. 

***
Jeden: Przed nami jeszcze tylko dwa rozdziały i epilog! 
Dwa: Wszystkiego Najlepszego dla Jordiego Alby, Jordiego Amata oraz Ronaldinho, a także spóźnione dla Fernando Torresa ^^ 



Trzy: Jak po losowaniu? 
 

Ps. Anims Jese! 

7 komentarzy:

  1. Bezpośredni Isco, fajnie!
    Szkoda, że wraca do Mediolanu. Ale może zmieni zdanie?
    I oczywiście wszystkiego najlepszego dla całej trójki i Fernando :D
    Czekam na następny! Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale, że jak to... bo teraz mnie ścięło? Isco no... nie ;c
    Co do losowania to w miarę zadowolona jestem. Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. O tak! Isco i Lita poszli na całość! Było gorąco, namiętnie i słodko, ale najwidoczniej na tym jednym razie to się skończyło. Nie spodziewałam się, że dziewczyna będzie chciała wyjechać do Mediolanu. Jestem ciekawa, jak na to zareaguje Isco. Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  4. A Lita to gdzie się wybiera? :P
    Oj, Isco... :*
    Nie może tak być, że ona sobie pojedzie!
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział, czekam na ciąg dalszy :D
    Anims Jese :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Isco i Lita, lubię to :d No ale tego, że wyjedzie, to już się nie spodziewałam. Czekam na kolejny rozdział no i nie mogę się doczekać, aż Carmelita wreszcie pozna tą całą Mayę XD
    Przy okazji, zapraszam na rodział 3 na cuando-menos-piensas.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Po pierwsze, Anims Jese :(
    Po drugie, ten blog nie może sie zaraz skończyć! :(
    No i sex z Isco <3 to co tygryski lubią najbardziej ;D

    OdpowiedzUsuń