czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 7

 Wybiegłam z mieszkania brata, tak po prostu. Bez żadnego słowa wyjaśnienia. Musiały minąć cztery pieprzone lata, żebym znów się tym przejęła.
 Szłam ciągle przed siebie, aż znalazłam się na wałach przy rzece Manzanares. Usiadłam na jednej z ławek i spojrzałam na wodę. Łzy popłynęły mi samowolnie, już nie mogłam ich powstrzymać. Co by było gdyby? Właśnie... Co by było gdybym nie straciła dziecka? Zostałabym bardzo młodą mamą, a rodzeństwo i ojciec dowiedzieliby się o tym przy narodzinach albo nawet i przed nimi. Nie byłoby tej całej tajemnicy, a i ja może nie byłabym taka jaka jestem teraz. Zapewne inaczej traktowałabym tych wszystkich biedaków, którym bez skrupułów dałam kosza albo się zabawiłam. Co mogło być inne? Ja mogłam być inna, moja przyszłość i to czy zostałabym w Mediolanie z dzieckiem czy jednak wróciła do rodzinnej Valencii.
Siedziałam tam tak długo, wypalając kolejne papierosy, płacząc, przestając, znów zaczynając i użalając się nad swoim życiem, sama ze sobą.
Ściemniło się, a wałami zaczęło przechodzić się coraz więcej osób. Ludzie z psami, pary, które postanowiły się udać na wieczorny spacer czy po prostu ludzie wracający po pracy. Podkuliłam kolana pod brodę i tępo wpatrywałam się przed siebie. Ostatnio w takim stanie byłam właśnie te cztery lata temu.
Obok mnie przechodziła jakaś grupka facetów. Spuściłam wzrok, patrząc na wyłożoną kostkę brukową. Wtedy zauważyłam, że ktoś z tego tłumu się zatrzymuje centralnie przede mną, mówiąc do reszty, że się jeszcze zdzwonią. Widziałam jak buty i nogawki spodni tego kogoś się do mnie zbliżają. Przykucnął przede mną, a ja zobaczyłam przed sobą zmartwioną twarz Alarcona.
   - Lita, co się dzieje? Co tutaj robisz? - zapytał cicho, kładąc dłoń na moich splecionych ze sobą dłoniach. - I dlaczego płaczesz? - spytał, a ja jedynie odwróciłam głowę. - Skrzywdził cię ktoś? - ciągle go słyszałam. - Lita, odpowiedz mi. Chcę ci tylko pomóc - dodał i usiadł obok mnie. - Mam zadzwonić po twojego brata? - zapytał, a ja znów pokręciłam głową. - A odezwiesz się w końcu?
   - Isco, zostaw mnie w spokoju - mruknęłam, patrząc na niego z wyrzutem.
   - Jak mam cię zostawić w spokoju, kiedy widzę, że jest coś nie tak?
   - Po prostu odpuść, poradzę sobie - powiedziałam głośniej.
   - Lita... - chciał położyć dłoń na moim ramieniu, ale automatycznie ją odrzuciłam.
   - Po prostu daj sobie ze mną spokój - spojrzałam na niego. - Nie miej nadziei, bo wiesz jaka jestem. Nawet jeżeli, to zraniłabym cię jeszcze wiele razy - wydusiłam z siebie, czując kolejną łzę na policzku.
   - Może ja nie chcę dać sobie z tobą spokoju - powiedział pewnie. - Wcale nie jesteś taka. Wmawiasz to sobie, wiesz?
   - Isco, idź już - zmarszczyłam czoło, znów spuszczając wzrok.
   - Mogę sobie iść, ale wiedz, że łatwo nie odpuszczę. Daj mi jakiś konkretny powód, wtedy dam ci spokój - patrzył na mnie, a ja milczałam. - Tak myślałem - mruknął i wstał. Odszedł, a ja znów rozpłakałam się jak mała dziewczynka. Miał pieprzoną rację. Ustawiłam przed sobą mur przed facetami. Nie dawałam im jakichkolwiek szans, prócz jednej nocy. On przyczepił się mnie jak rzep do psiego ogona i faktycznie nie odpuszczał. Miałam go serdecznie dosyć, ale... Nie mogłam przestać myśleć o tym durniu. Był jedyną osobą, obcą dla mnie, która tak walczyła by przedostać się przez ten mur bliżej mnie. Mógł nazwać mnie dziwką po tej jednej nocy, ale nie zrobił tego. Temu pieprzonemu dupkowi zależało i to chyba to najbardziej mnie w nim wkurzało.
  Spojrzałam w stronę, w którą odszedł. Już go nie było. Zniknął dawno za zakrętem.

  Nie byłem zły. Wcale. Byłem po prostu wściekły, rozczarowany, zmęczony i rozgoryczony tym wszystkim. Pytanie: kiedy ona w końcu zmięknie? Zostawiłem ją tam, bo wiedziałem, że i tak w tej chwili nic nie wskóram. Carmelita była cwana i zawsze miała jakieś wyjście. To najprostsze. Nie chciała zaryzykować, bo co? Bo boi się zakochać? Skrzywdzenie jej to ostatnia rzecz o której mógłbym pomyśleć, a i tak nigdy bym tego nie zrobił. Boi się zaufać. Daję sobie uciąć rękę, że to jest spowodowane jakimś wydarzeniem z przeszłości. Musiał tam być jakiś gówniarz, którego miałem ochotę teraz roznieść na kawałki.
  Byłem już prawie pod swoim mieszkaniem, kiedy zaczął padać deszcz. Nałożyłem kaptur na głowę i przyśpieszyłem. Deszczyk prawie od razu przemienił się w ulewę, więc wchodząc do klatki schodowej byłem już całkowicie przemoczony. Wpadłem do mieszkania i od razu popędziłem się przebrać.
Wychodząc z łazienki usłyszałem dzwonek. Ciągle wycierając włosy niewielkim ręcznikiem, ruszyłem do drzwi. Otworzyłem je i... Takiego widoku się nie spodziewałem. W progu stała przemoczona Lita. Nie dosyć, że trzęsła się z zimna, to jeszcze płakała. Bez zastanowienia wciągnąłem ją do środka. Patrzyła na mnie smutnymi oczami. Nie mogłem inaczej postąpić. Mocno ją przytuliłem, nie zważając na to, że sam znów będę mokry. Nie dbałem o to. Teraz ważne było, że przyszła.
   - Przepraszam, Isco - usłyszałem
   - Ciiii, nie musisz - szepnąłem, gładząc ją po włosach i plecach. - Chodź, wysuszysz się, inaczej będziesz chora - powiedziałem i pociągnąłem ją do łazienki. Tam posadziłem na rogu wanny i kazałem poczekać. Wróciłem po chwili z pokoju z czystym ręcznikiem i swoimi dresami. Położyłem je na pralce i zostawiłem ją, a sam wróciłem do sypialni by zmienić przemoczony od Carme T-shirt. Następnie wyszedłem do kuchni, nastawiając wodę na herbatę. 
 Gdy wlewałem wrzątek do dwóch kubków, ona wyszła z łazienki w mojej koszulce i dresach. Bez słowa usiadła na kanapie w dużym pokoju i podkuliła kolana. W tym czasie zabrałem oba kubki i podążyłem za nią. Usiadłem obok i podałem jej jeden kubek. Otuliła go dłońmi i tępo wbiła wzrok w czarny ekran telewizora.
   - Wiesz... Miałam szesnaście lat gdy go poznałam. Był starszy i na każdym kroku mi imponował. Teraz wiem, że byłam głupia, że mu uwierzyłam i zaufałam. Okazał się dupkiem, bo gdy okazało się, że jestem w ciąży to uciekł na inny kontynent - dokończyła ciszej, a mnie dosłownie zamurowało. Ale jaka ciąża? Lita była w ciąży?! - Przyznałam się tylko mamie to tego, a ona zorganizowała mi przeprowadzkę do Mediolaniu. Ani ojciec, ani bracia, ani Miriam nic nie wiedzieli o tym. Po prostu miałam jechać tam się uczyć - wzruszyła ramionami. - O dziecku mieli się dowiedzieć dopiero jak urodzę - mówiła, a ja słuchałem. - Ale... - wzięła głęboki oddech. - Poroniłam tam. Gdy wyszłam już ze szpitala, byłam załamana, bo od początki, gdy dowiedziałam się o ciąży, nawet przez głowę mi nie przeszło, żeby je usunąć czy pozbyć się go później. Jaka byłam, taka byłam, ale nie posunęłabym się do czegoś takiego. Wtedy poznałam jedną dziewczynę, chwilę rozmawiałyśmy i dzięki niej udało mi się jakoś po woli stanąć na nogi. Była jedną z niewielu powierniczek mojego sekretu, bo tak to wiedziała o tym tylko mama i ciotka. Myślałam, że jej już więcej nie spotkam, aż do dziś. 
   - Kim jest ta dziewczyna? - w końcu się odezwałem. 
   - Maya. Dziewczyna Sergio - mruknęła. - Byłam dziś u nich i gdy ją zobaczyłam, gdy zobaczyłam małą Victorię... To wszystko wróciło, wiesz? Obiecałam sobie, że będę twarda, nie będę płakać i co? Dziś to wszystko legło w gruzach - tłumaczyła, a ja po woli układałem sobie wszystko w jedną całość. Czyli miałem rację. Był powód przez którego taka była. Starałem się ją teraz zrozumieć. Współczułem jej, bo przecież utrata dziecka to nie jest sprawa taka sobie. 
   - Czyli wcześniej nie wiedziałaś, że to z Mayą twój brat będzie miał dziecko? 
   - Nie - pokręciła głową. - Nie miałam takiej potrzeby by ją poznawać - dodała i upiła łyk gorącej herbaty. - Z resztą pewnie wtedy wszystko stanęłoby mi przed oczami, a nie teraz. 
   - Naprawdę to wiele, dowiedzieć się o ciąży w tak młodym wieku, a co dopiero stracić dziecko - zauważyłem, odkładając swój kubek na stolik. - Ale niepotrzebnie zatajałaś to swoim charakterkiem i złością. 
   - Isco, to mi wtedy pomogło - szepnęła. 
   - A teraz? - zapytałem niepewnie, a ona spojrzała na mnie. 
   - Teraz to ty mi pomogłeś - powiedziała prawie niesłyszalnie, po czym spojrzała na mnie z lekkim wstydem. Bez najmniejszego namysłu przysunąłem się do niej i mocno przytuliłem. Zamknąłem ją w swoich ramionach i już za żadne skarby tego świata nie chciałem wypuszczać. Teraz gdy odłożyła na bok złości, otworzyła się, była taką kruchą i bezbronną istotą, którą trzeba ochronić i pomóc. Jedno było pewne musiała teraz wytłumaczyć się Ramosowi. W końcu jest jej starszym bratem i wiem, że bardzo się o nią martwił, gdy ta po raz drugi zdecydowała się na Mediolan. W sumie to ja też miałem w tym swój wkład. To ta dziewczyna zawróciła mi w głowie, intrygowała, niezależnie od tego czy była wobec mnie obojętna czy wredna. Teraz dała się poznać z całkowicie innej strony, tej bardziej ludzkiej i kobiecej. 

***
Tak, więc ostatni za nami! Jeszcze epilog i żegnamy się z tym opowiadaniem ;c 
 #AnimsVV ;cc Wracaj szybko do zdrowia, Victor ♥
A i witamy na świecie córeczkę Cristiana! Carlota Tello Lopez ♥

5 komentarzy:

  1. Lita powiedziała to wszystko Isco. To dobrze. Musiała się komuś wygadać i padło na Alarcona.
    Ale że ostatni? no cóż... teraz czekać na epilog :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj jak słodziaśno! *.*
    Isco to taki superman!
    Lita wreszcie się otowrzyła!
    Czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  3. Anims Victor, kochanie! I Anims Abidal ;(
    Gratulacje dla Crisa ;)
    Co do opowiadania to dobrze, że Lita powiedziała Isco o wszystkim i pozwoliła mu się zbliżyć. Pasują do siebie <3
    Jeszcze tylko Ramosik się dowie i wszystko będzie pięknie :D
    Szkoda, że to już koniec i został tylko epilog ;(

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się ten rozdział. Lita postanowiła otworzyć się i wyznała wszystko Isco. Chłopak na pewno się nią zaopiekuje i nie okaże się takim dupkiem, jak poprzedni facet. Takich to tylko gnębić! Maya odegrała małą, ale ważną rolę w opowiadaniu. To dzięki niej Lita zmieniła się. Mam nadzieję, że już zostanie w Madrycie na zawsze z Isco. Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Oh, szkoda, ze tak szybko się kończy, bo uwielbiam to opowiadanie. Dobrze, że Lita opowiedziała Isco o wszystkim, mam nadzieję, że między nimi wszytsko będzie dobrze <3

    OdpowiedzUsuń