wtorek, 1 kwietnia 2014

Epilog

  Pamiętam jak następnego dnia przyszłam do brata razem z Isco u boku. Otworzył nam drzwi i na dzień dobry stwierdził, że może w końcu się czegoś dowie. Miał rację... Okazało się, że Maya nie powiedziała Sergio od wczoraj o mojej tajemnicy. Powiedziała tylko, że miałyśmy się okazję poznać w Mediolanie. Tyle. Pamiętam, że ich córeczka wtedy słodko spała, a my we czwórkę usiedliśmy w ich salonie. Po woli zaczęłam opowiadać o wszystkim bratu, a Maya i Isco cicho siedzieli, słuchając. Sergio tylko czasem się odzywał, pytając o coś, a tak to siedział i słuchał, czasem z niedowierzeniem. Opowiedziałam o facecie, o stracie dziecka i że to było powodem mojego wyjazdu i zmiany. Na końcu mnie przytulił, a ja rozryczałam się jak małe dziecko. Współczuł mi, bo nie wiedział co spotkało jego małą siostrzyczkę. 
  Później przyszli Alba z Jese, którzy zaczęli się wielce cieszyć, na wieść, że w końcu dałam szansę Francisco... Bo chyba mu ją dałam. Różnił się od faceta, przez którego byłam we Włoszech. Opiekował się mną i nie odpuszczał. 
  To wszystko mi się opłaciło, bo pozostałam już tam na dłużej. Blisko brata, przyjaciół i przede wszystkim Alarcona, który był moją najważniejszą i chyba najlepszą decyzją w życiu, bo szczerze go pokochałam. 
  Pamiętam jak zaraz po ślubie Sergio i Mayi, dowiedzieli się, że będą mieli drugie dziecko - synka. Sama wtedy zapragnęłam mieć taką małą kruszynkę. Isco też, ale oboje dobrze wiedzieliśmy, że to niemożliwe. Po tamtej ciąży, straciłam szansę na kolejną. 
  Mieliśmy po dwadzieścia trzy lata, kiedy Francisco mi się oświadczył, a dwadzieścia pięć, gdy stanęliśmy na ślubnym kobiercu. Naszymi świadkami byli Sergio i jego żona, a drużbami Jese i Alba. Gdy ojciec prowadził mnie do ołtarza, mała Victoria szła przed nami, sypiąc płatki róż. Wszystko było idealne. Tego dnia zostałam najszczęśliwszą kobietą na świecie - żoną Francisco Alarcona, który walczył o to bym złamała samą siebie i dała mu choć najmniejszą szansę. 
 Rok później adoptowaliśmy trzyletnią Norę, którą od razu pokochaliśmy, a ona nas. Stworzyliśmy wspaniałą rodzinkę, mieszkając w domku na obrzeżach stolicy - ja, Isco, Nora oraz nasz labrador Messi. 
  Pewnego dnia wydarzył się cud. Źle się czułam, miałam poranne mdłości, a Alba wtedy wyleciała z informacją, że może jednak jestem w ciąży. Wyśmiałam ją, ale... Właśnie to się okazało. Dziewięć miesięcy później na świat przyszedł nasz synek - Cesar Alarcon Ramos. Jese wtedy stwierdził, że Isco działa lepiej niż najlepszy lek na bezpłodność... 
 Kto pomyślałby, że właśnie tak ułoży się moje życie? Gdyby ktoś opowiedział mi taki scenariusz, gdy miałam te dwadzieścia jeden lat, proste - wyśmiałabym go. 

***
I dotarliśmy do końca tego opowiadania! 
Dziękuję przede wszystkim Inszy, za to że zaczęłyśmy wspólnie pisać to opowiadanie, ale no cóż... Nie wyszło nam i postanowiłam przekształcić to na jedną bohaterkę. 
Dziękuję także Monice, za to że podrzuciła mi pomysł z Isco, bo inaczej leżałoby to w folderze i pewnie po jakimś czasie, wylądowałoby w koszu. 
Bardzo dziękuję za wszystkie wejścia na ten blog oraz pozostawione komentarze! 
Lita była genialna, miała ostry charakterek i za to ją uwielbiałam! 
Mam także złą wiadomość ;c Kończę z pisaniem! Nie mam teraz zbytnio na to czasu, ani weny... 
Dokończę udostępniać to co mam zaczęte i się żegnam ;c 
Dobraa, Prima Aprilis! Nikt się nie nabrał, wiem!
Tak, więc niedługo ruszam z QUE HAGO YO
Chętnych zapraszam do wpisywania się do zakładki z informowanymi :)

10 komentarzy:

  1. Epilog taki pogodny, fajnie że Licie i Isco wyszło c: No i szkoda, że to już koniec.
    I kończysz z pisaniem? Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś coś napiszesz ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, wzruszyłam się. W końcu Lita poznała smak prawdziwej miłości u boku Isco. I nawet cud się zdarzył!
    Ach te żarty na Prima Aprilis. :D
    Życzę weny! Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudnie, cudnie, cudeńko! :*
    Lita i Isco! Awwww *.*
    Czekam na nowości i pozdrawiam! :)
    PS. Nie nabrałam się! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. to ja chciałam ci podziękować, za to, że tak wspaniale zrobiłaś ta historię. Wiekszosć była twoim pomysłem, wiec mi nie dziękuj, nie maczałam swoich paluszków w tymże opowiadaniu. W całości zawsze było twoje.
    Ah ten Ramos *.*
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że to już koniec, ale za to jaki! Dobrze że wszystko się tak skończyło <3 Cichooo na ten twój prima aprilisowski żarcik się trochę nabrałam xd nie mogę doczekać się kolejnego opowiadania, pozdrawiam ;*

    Serdecznie zapraszam na prolog, który pojawił się na http://una-obsesion.blogspot.com/ czyli moim nowym opowiadaniu z Thiago Alcantarą w roli głównej. Pozdrawiam ; *

    OdpowiedzUsuń
  6. może i było to krótkie opowiadanie, ale bardzo piękne. na pewno nikt nie zapomni podłego charakteru Lity. na szczęście dziewczyna się zmieniła i jest z Isco. teraz tworzą udaną parę. pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, że wszystko dobrze się zakończyło :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    trafiłam tu przypadkowo ;-) Nie żałuję, opowiadanie jest świetne, tylko szkoda że tak krótkie. Bardzo spodobał mi się Isco, jak na gówniarza (wiadomo faceci później dorastają). Lilka co mogę o niej powiedzieć?...hmm... nie no fajna babka ;-)
    Zapraszam Cię do mojego pierwszego i już ukończonego opowiadania:
    prawda-przyjazn-milosc.blogspot.com
    Główni bohaterzy: Alba Martina Alarcón Gómez i Cristiano Ronaldo dos Santos Aveiro :-D
    Oraz do nowego opowiadania:
    milosczgrancanari.blogspot.com
    Bohaterami są natomiast: Marie Antonietta Silva i Jesé Rodríguez
    Zapraszam i pozdrawiam ★

    OdpowiedzUsuń
  9. Cóż, wpadłam, bo chciałam zobaczyć Twoje starsze opowiadania i muszę przyznać, że chyba wszystkie są równie genialne! ;D To było cudowne, a w Licie odnalazłam część siebie - serio.
    No nic, lecę dalej, a Tobie życzę równie udanych opowiadań. ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Kolejne bardzo dobre opowiadanie. Przez Twoje dzieła, spędzę chyba urlop z telefonem w ręku...

    OdpowiedzUsuń